poniedziałek, 26 listopada 2012

Trójkątne Ekokredki Faber-Castell

Opakowanie powyżej trochę różni się od teraźniejszego. To ten sam produkt, ale starsza wersja opakowania.



Łohoho! Chciałabym na samiutkim początku notki podziękować Wam, czytelnikom, którym przez ostanie dni dostarczyłam "zaproszenia" na deviantarcie na welovepencils. Jest mi niezmiernie miło z powodu pozytywnego odzewu, że się Wam tu podoba, i że będziecie wpadać częściej IT MAKES MY DAY <3 :3="" a="" chyba="" cia="" co="" czas="" czymy="" do="" dzie="" ko="" kredk="" mam="" na="" ok="" p="" pleckach="" po="" prywat="" recenzj="" sobie="" szcz="" tak="" wielk="" wytatuuj="" xdd="" y="" zatem="" ze="">

Czas na ocenę produktu jednej z moich ulubionych marek - niemieckiej Faber-Castell. To chyba jedna z najbardziej zaangażowanych marek przyborów plastycznych względem kontaktu z fanami, jeśli tak mogę ich nazwać. Poważnie. Wywiady, prezentacje, designy i inne spendy pozwalające użyć produktów na miejscu bez płatności, drogą promocji rzecz jasna, ale bardzo przyjemnej.
Po prostu obrucę pudełko po kredkach na "brzuch" i przepiszę co nieco, bo praktycznie zawsze widzę je opisane w języku hiszpańskim, który jest mi trochę znany więc pozwolę sobie na wolne tłumaczenie:
Jak sama nazwa wskazuje, są to ekokredki, czyli użyte do nich drewno jest specjalnie do tego przeznaczone, co, dodaje producent, daje nam "najwyższą jakość", "intensywne kolory" jak i "świetne rezultaty pracy" z "szacunkiem dla środowiska". Kredki te jak i inne tego typu produkty ze szkolnej linii Fabera mają certyfikat FSC. Wygooglujcie, napewno znane Wam logo :D
Teraz coś wyłącznie dotyczące tych kredek. Są one tak zaprojektowane, że zostawiają gruby ślad, przy okazji nie będąc typem kredki jumbo (m.in. znanych nam Bambino). Ostrzy się je zwykłą temperówką. Moim zdaniem to fajny pomysł, sama masywnych kredek nie lubię. Ale jest też minus tego, ponieważ nie na długo nacieszymy się tzw. "szpicem", bo kruszy się niezmiernie szybko, co osobiście mnie drażni.. Są trójkątne, odrobinę dłuższe i masywniejsze od regularnych kredek. Dzieci na pewno będą zafascynowane (chociaż przez chwilę) ich wyglądem, bo jakością na pewno! :) Nie są kruche (oprócz tych nieszczęsnych końcówek).
Ja swoje kupiłam w naprawdę fajnie wyposażonej księgarni za 31 zł, więc cena waha się w obrębie tej liczby jak mniemam. Moim zdaniem do najtańszych nie należą, ale są warte tej ceny jeśli ktoś szuka prezentu na mikołaja/gwiazdkę jako starter dla przyszłego artysty!

Oto mała prezentacja co nimi uskuteczniłam:



Użyłam papieru Koh-i-Noor (PopDraw).
Przepraszam za capslockowanie, ale tak jest widoczniej ^u^'
Kontury zrobiłam cienkopisami Pigma Micron, o których wspominałam na blogu



większość tulipana została wykonana właśnie tymi kredkami

Co by tu jeszcze dodać...? Moje pudełko dwudziestu czterech kolorów zawiera jedną metaliczną, która jest widoczna na jednej z fotografii ^u^ W telegraficznym skrócie - POLECAM! :D To by było chyba wszystko co mam do powiedzenia, także BYEE! I jeszcze raz wielkie dzięki, z godzinki na godzinkę jest Was coraz więcej na FB i ogólnie, wiecie, to cholernie miłe! Jeszcze raz wielkie dzięki!

sobota, 24 listopada 2012

Cienkopisy Stabilo point 88



Szperając trochę po czeluściach Bloggera, natknęłam się na wiele pomocnych informacji, wcześniej jakoś mało mnie to interesowało, ale widzę, że cały system blogspotu jest bardzo skoncentrowany na tym, aby blogerowi pomóc pokazać się czytelnikowi, a ja to wszystko omijałam... Z każdym dniem staram się aby czytało, wyszukiwało i przeglądało się Wam bloga lepiej. Teraz, kiedy odkryłam kilka opcji, stanę się lepszym blogerem! :D

łabędź - znak markowy Stabilo
Legendarne Stabilo... Cóż mogę rzec o tych, znanych dobrze wszystkim, cienkopisach? Pewnie nie jednemu z Was służą w domu, szkole, biurze czy gdziekolwiek indziej, ze względu na dużą dostępność na rynku. W zasadzie, nie wiem co jest przyczyną ich popularności. Zapominalscy pewnie nie raz żałowali wydania kilku złotych na jeden cienkopis, kiedy nie mogli już nic z niego wykrzesać po tym jak został na kilka godzin bez zatyczki... Zależnie od miejsca, gdzie mamy zamiar je kupić, cena może różnić się diametralnie! Zestaw, który mam ja, w rolowanym "piórniku", kosztował mnie około 45 zł, gdzie w hipermarketach cena sięgała nawet 60 zł. Więc najlepiej kupić tanio w sieci lub stacjonarnie w hurtowni :D
Zatem co mogę o nich powiedzieć? Cechy, to co mnie w nich drażni i to co spowodowało, że jednak wydałam te prawie 50 zł na ich zakup... Przede wszystkim chciałam Was "ostrzec", że te cienkopisy nie są wodoodporne... :( Pozostałości po naszym szkicu/napisie są rozmazane, a na domiar złego przebijają przez papier, cienki, ale jednak, w zeszycie może nie prezentować się to fascynująco... Nacisk. To jest tak, że zaczynając linię, "stojąc" cienkopisem w miejscu przez dosłownie moment, ślad pogrubia się, bo rozlewa się po papierze (albo raczej w jego głąb).
tusz cienkopisów w kontakcie z wodą, coś dla odjechanych artystów albo po prostu niechciana skaza ;)
Wielką ich zaletą jest kolor. Boski, żywy, czarujący wybór. Fibrowa,okrągła końcówka oprawiona w metal, jak mówi producent, ma 0,4 mm grubości. Ale lepiej na nią nie naciskać, kończy się to bowiem rozdwojeniem/skrzywieniem jej i mamy wrażenie rysowania mikroskopijnym spaghetti. Obudowa jest sześciokątna a skuwka jest wentylowana, więc w razie połknięcia ryzyko uduszenia się zmniejsza. Ogólnie dizajn mi się podoba, stał się już kultowy! Mam dla Was jeszcze próbkę, tego jak wygląda większość kolorów:
KLIKAJTA TU ABY POWIĘKSZYĆ
Są świetne do wszelkiego rodzaju handmade kartek na różne okoliczności. Coś podkreślić, coś uwydatnić, do tego są stworzone. Nie mogę powiedzieć, że są niezastąpione, ale byłoby bez nich nudno w moim piórniku! Jako, że zdarza mi się też czasem coś projektować, na lekcji na szybko, przydają się jak nic! Jeśli macie jakie pytania, pisać śmiało ;) Ja w tym czasie udaję się do snu, ponieważ godzina pierwsza za rogiem, także do następnego! BYEE :D

niedziela, 18 listopada 2012

Kredki Bruynzeel Super Sixties 60


Och, ach, jak mi się nie chce nic, ale nie pozwolę sobie olać tego bloga, bo jeśli ma się przydać chociażby jednej osobie, to warto :D Z głośników leci jakiś k-popowy mix, oświetlenie w kącie, w którym pracuję jest tak żadne, że zaraz oślepnę, herbata zimna, nie mam ochoty nawet na Toffifee, ale czuję wewnętrzą potrzebę napisana czegoś.

Otóż dziś pogadamy sobie o szkolnych kredkach, które tak na dobrą sprawę nadadzą się dla każdego.  Jeśli szukasz kredek dla dziecka, które już wie, że nie służą one do żucia, mogę ze spokojem wskazać ten zestaw. Z punktu widzenia dziecka, w wieku szkolnych, ilość kolorów zrobi wrażenie, jakość, myślę, tym bardziej. Są to kredki o bardzo przyzwoitym kryciu, sześciokątnych kształcie, co sprawia, że dzieci uczą się poprawnie je trzymać. Niestety nie wiem z jakiego tworzywa zostały wykonane, jakiego dokładnie użyli drewna ani z czego jest sztyft. Osobiście właśnie to mnie bardzo razi, że trzymając całą tę puchę w sklepie, wydaje mi się jakbym trzymała coś z przemytu. Wiecie, nic nie wiadomo, a wizualny aspekt tych opakowań pozostawiam bez komentarza. Albo... Pozwolę sobie na mały hejt. Okropieństwo. Opakowanie wygląda jak po kredkach z Pepco za 4,99 sześćdziesiąt kolorów. Nie wiem kto jest projektantem, ale ja bym żądała odszkodowania za taki design na miejscu zleceniodawcy. Można się po czasie oczywiście przyzwyczaić i na pewno pudełko tych kredek będzie się wyróżniać na tle innych. Zajrzyjmy zatem do środka... Wewnątrz czeka nas szał koloru. Naprawdę, piszę to z ręką na klawia... sercu. Kolory to jedna z tych aspektów, dla których warto mieć te kredki (nawet starsi potencjalni użytkownicy). Sami zobaczcie:



Nie jestem specjalistką, ale kredki wydają się jakby woskowe, nie mam pojęcia, jak wcześniej wspomniałam, z czego są zrobione. Są w miarę miękkie, intensywnie napigmentowane. Lekko się nimi pracuje. Holenderski producent uraczył nas także dwunastoma kredkami metalicznymi, które pod odpowiednim kątem widzenia błyszczą się... *chwila niepewności* metalicznie!

metaliczne kredki odznaczają się tym, że są otulone czarnym drewnem


Dla zdolnego nic trudnego, ale moim zdaniem, ten set najlepiej nada się do mangi. Oto jak kredki się zachowują przy różnych stylach:

Wiem, rysownikiem wszech czasów nie jestem, ale proszę wziąć pod uwagę to, że się starałam! No, ale omówmy klika kwestii. Pierwszą jest to, że patrząc na pierścionek, mam wrażenie, że użyłam świecówek, bo mocno dociskałam kredkę, w następnych dwóch przykładach nie ma aż takiego fatalnego efektu, aczkolwiek to jest cecha tych kredek. Trzeba się najeździć po kartce żeby to jakoś wyglądało. Ale przyznam, myślałam, że realizm to będzie porażka, ale paradoksalnie przyjemnie mi się pracowało. Jak pewnie zauważyliście, na kartce są też próbki dwóch ołówków, które są naprawdę... fajne. Jakoś kolosalnie się od siebie nie różnią, ale wiem, że w mojej łapce dobrze leżą, więc myślę, że jeszcze mi posłużą. Do zestawu dorzucają nam gumkę, która nieźle sobie radzi z kredkami i temperówkę, którą kochałam, a wciągnęłam ją odkurzaczem i tyle z radości... No i to chyba tyle jeśli chodzi o te kredki, jeśli macie jakieś pytania, piszcie! To do następnej, byeee!