sobota, 4 maja 2013

Kredki Faber-Castell Polychromos 36



Nadszedł czas, w którym po długiej labie trzeba spiąć poślady i coś w końcu napisać, konkretnie. Trzy razy się zabierałam do tej notki, robiłam im zdjęcia dwa razy, za pierwszym razem wyszły fajne, w plenerze. Zdjęcia się skasowały z karty pamięci próbując je zgrać na komputer... Przyszła chwila na drugie podejście, zdjęcia są i w ogóle, ale nie podobają mi się. Cóż, nie będę się bawić z tym więcej, spróbuję wynagrodzić Wam to w jakości tekstu, spróbuję wycisnąć z tych kredek wszystko co się da! Ok, więc... Zaczynajmy!


Przepiszę po prostu teraz z moim wolnym tłumaczeniem to co napisał producent na odwrocie 

  1. Kredka pozostawia miękki i żywy ślad,
  2. Gruby rysik na bazie oleju, odporny na wodę i plamy,
  3. Wysokiej jakości pigmenty w jasnych kolorach, niepowtarzalnie odporne na działanie światła i bez kwasowe,
  4. Tajemniczy znaczek SV na kredce oznacza iż wkład, rysik czy jak zwał tak zwał jest o wiele mniej podatny na złamania kiedy kredka np. upada,
  5. Rysik ma 3,8 mm czyli tyle samo co lepiej dostępne kredki akwarelowe Mondeluz od Koh-i-Noor
  6. Lakier na kredce jest przyjazny dla środowiska!
Testowałam czy są tak bardzo odporne no i oto efekty:

Ten rudo-beżowy brąz potraktowałam zwykłym olejem, jak widać, nic, tylko kartka nasiąkła. Jaskrawą zieleń zalałam minimalną ilością płynu do demakijażu, zaś kobaltowy miał bliski kontakt z wodą, musiałam trochę pomazać jednak tym pędzlem by cokolwiek się rozlazło po kartce. Także uważam, że są dobrze wodoodporne, choć nie do końca!


Cóż mogę rzec na temat kredek, które były niegdyś na szczycie mojej listy marzeń? Osobiście nie podoba mi się to woskowe uczucie pracując z nimi. Zestaw 36 kolorów, które posiadam to dla mnie niewystarczająca ilość, muszę zainwestować w większą ich ilość. Mimo lekko woskowego odczucia, kredki posiadają niepowtarzalne odcienie, co na pewno bardzo idzie na ich korzyść! Dobrze, że mam inne kredki, bo jeśli miałabym pracować tylko nimi to bym zwariowała ze względu małej ilości kolorów. Kredki same w sobie wyglądają bardzo ekskluzywnie, są piękne. Ale tu popełniają następną zbrodnie. Są okrągłe. Może dlatego posiadają ten system zabezpieczający rysik przed łamliwością, w zamian za to, że kulają się jak szalone wszędzie gdzie się da! Jednak jeśli chodzi o krycie, nie mają sobie równych. Człowiek myśli, że kolor nie tyle idealnie przylega do kartki co włazi w nią, to jest jak rozlewanie z wiadra koloru w Paintcie. Papier pokrywa się idealnie! Na dodatek jeśli chcesz zrobić przejście kolorów to nie zostawiają mimo wszystko wrażenia kredek świecowych (wszystko idealnie się zlewa, przenika) co mnie mile zaskakuje. Też z powodu ich miękkości (nie jakiejś ogromnej ale zauważalnej) szpic kredki szybko się tępi, ponieważ wolę rysować dobrze zaostrzoną kredką. Jeśli jesteście ciekawi kolorów, zrobiłam mały color chart, oto on:


Są dosyć miękkie, ale niech nikt nie myśli, że są jak pastele. Zostawiają pył, ale w małych ilościach. Poczytałam tu i ówdzie na oficjalnych stronach Faber-Castell co nieco o Polychromosach i mogę teraz dodać, że da się je rozpuścić terpentyną jeżeli kogoś to interesuje. To są kredki, przy których da się pracować warstwowo. Czyli nie ma większego problemu narysowaniem wody i dodawaniu innych elementów na tej samej powierzchni. Kredkę otula drewno cedrowe z Kalifornii, każde drzewo z osobna jest cięte tylko raz na sto lat! Kredki, jak mówi producent są przystosowane dla profesjonalnych artystów, ale moim zdaniem jak najbardziej nadają się również dla najmłodszych. Drewno kredki łatwo się odkształca (np: od długich paznokci, niedopasowanej temperówki). 

Myślę, że dostanę w swoje łapki trochę więcej kolorów, bo tymi kredkami rzeczywiście pracuje się specyficznie. Pracując nimi wiadomo, że rysuje się czymś najwyższej klasy. Niestety nie dokończyłam żadnych prac wyłącznie przy ich pomocy, ale pozwolę sobie pokazać prace innych ludzi, którzy ich użyli, więc oto linki, a ja kończę, do następnego!







środa, 17 kwietnia 2013

Post informacyjny


Witam (znowu) po długiej przerwie. Jeżeli ktokolwiek chce znać przyczynę moich częstych zastojów na blogu, to wszystko leży w chęciach, których czasem mi brakuje. Kiedy czuję, że notki już nie są tak dopracowane jak powinny odpuszczam sobie na jakiś czas, ale ciągle tu wpadam, o to się nie martwcie. W międzyczasie dużo grałam, tyle lat tego nie robiłam, nie czułam potrzeby, ale jak już się dosiadłam :D Oglądałam anime, jeżeli ktoś lubi horroro/thrillery to polecam Another ^^ Urodziny wypadły w tamtym miesiącu, ze dwa tygodnie przed byłam nimi tak pochłonięta... Koniec gadaniny, wskrzeszamy bloga, do dzieła!

W najbliższej notce informacje na temat kredek Faber-Castell Polychromos. Czy rzeczywiście są jednymi z najlepszych kredek na świecie? Co je różni od bez firmowych kredek z supermarketu? Tego dowiecie się w przyszłej notce! (Myślę, że będzie ze mnie niezły marketingowiec :D)

Macie jakieś propozycje na dalsze notki? Zapraszam do komentowania :D

niedziela, 27 stycznia 2013

Ratując farbę przed pleśnią!

Witam wszystkich, wpadłam pogadać, jako, że rozleniwiona do granic możliwości niedziela już się kończy postanowiłam (mam nadzieję) umilić Wam czas notką, która jest zupełnie inna niż wszystkie pozostałe, mianowicie, będzie to "fotorelacja" z ratowania farby przed wyrzuceniem. Chodzi mi dokładnie o farbę akwarelową ECOLINE od Royal Talens. Mianowicie zagościła w niej pleśń, podejrzewam, że spleśniałą już mi ją wysłali (kupując online). Nabyłam w internecie kilka sztuk jednorazowo, ale ta wydawała się od początku podejrzana, kiedy wewnątrz wieczka widniały jakieś czarne jakby fusy tylko, że malutkie, mówię sobie, ok, może taka farba, w ogóle nie przypominało to pleśni. Z czasem... Oto jak wyglądała przed zabiegiem:

Wspomniane wcześniej "fusy" XD  Z czasem zaczęło ich przybywać...
Przelewając "zatrutą" zawartość do pojemniczka by odmierzyć ile stracę farby przy tym zabiegu.
Tak wyglądał nasz gość w środku.
Przelewanie do 2. identycznego pojemniczka już przez gazę by pozbyć się...
...Tego! Pfuuu! Gaza po wypłukaniu i tak przybrała lekko pomarańczowy kolor...
Płukanie pozostałości w słoiczku, który mam zamiar odparzyć, wydawało mi się,
że zostało tam zaledwie kilka kropel, a woda ciągle była pomarańczowa :D
Zalewanie wrzątkiem słoiczka, był na tyle odporny na ciepło, że na szczęście nie pękł :D
Zostawiłam go tak na kilkadziesiąt minut po czym wylałam wodę i oparzyłam szyjkę słoika
i nakrętkę i piankę widoczną wewnątrz niej, osobno.
Następnie wlałam farbę do metalowego kubeczka i zaczęłam...
...Gotować! Chwilę na gazie, mieszając łyżką zaraz po tym jak się zorientowałam, że mogę to spalić O.o
Zaczęło nieprzyjemnie pachnieć, otworzyłam szybko okno, gotowałam może ze 30 sekund ciągle mieszając,
po czym zdjęłam z ognia za pomocą rękawicy kucharskiej i położyłam na desce do krojenia XD
Po czym wlałam przestudzoną zawartość z powrotem do czystego już słoiczka i zaniosłam do pokoju
aby przetestować jej właściwości malujące :D
I jak widać sprawuje się bez zarzutów :)
Ok, przejdźmy trochę w czasie, jest już bite 3 dni od kiedy uskuteczniłam tę "operację" na farbie. Nie dostrzegam żadnych zmian w konsystencji, ale zapach... Przykry jest, nie powiem, dalej pachnie jakby była spleśniała, nie wiem, czy za niedługo znowu nie pojawi się pleśń, nie mam pojęcia. Jeśli tak reedytuję tę notkę, by Was o tym powiadomić :) A jak na razie, niech służy godnie XD Trzymajcie się i miłego poniedziałku życzę!

czwartek, 24 stycznia 2013

Bezdrzewne kredki Progresso (24 kolory)


Witam, witam, tak jak obiecałam na facebooku dzisiaj pozwolę sobie ponudzić trochę, po raz kolejny już, na temat kredek od czeskiego producenta, Koh-i-Noor'owskie PROGRESSO. Pozwolę sobie zaznaczyć, że te niemalże kultowe sztyfty w swojej karierze dorobiły się już kilku designów opakowań, więc może się ono różnić, ale to te same kredki wewnątrz ;) Tyle słowem wstępu, teraz konkrety...:


Czynnikiem odróżniającym PROGRESSO od innych kredek składającym się na pierwsze wrażenie to na pewno ich waga. Są ciężkie, kiedy weźmie się do ręki kartonowe pudełko oblekające dwa solidnie wykonane pięterka z plastiku, w których gości po dwanaście pięknych, soczyście kolorowych kredek bezdrzewnych oblanych przezroczystym lakierem z nadrukiem sugerującym, iż można je nabywać na sztuki, można pomyśleć: "o cholera, ciężkie". Jeśli jesteś takim samym fanatykiem kolorów jak ja, oczy zabłysłyby Ci jakbyś ujrzał(a) źródełko wody na pustkowiu :D Prezentują się bajecznie, przez właśnie lakier, który otula   sztyft faktycznego koloru, więc kolor śladu nie różni się od reszty kredki. Sprawiają wrażenie szklanych. Osobiście obchodzę się z nimi jak ze świętym gralem, gdyby któraś się złamała - pękłoby mi serce O.o Sprawiają wrażenie perfekcyjnych, dopóki się jednej nie naostrzy, wtedy wygląda trochę kiczowato, jak świecówka... XD 


Niestety istna bajka kończy się kiedy zaczyna się z nimi pracować, podzielę je na dwie kategorie, jako kredki dla niezaangażowanych i niezaawansowanych "rysowników" i jako kredki dla tych, który coś od nich jednak będą chwieli wymagać. Nie można zarzucić im lichej kolorystyki bo barwy są soczyste jak krojona pomarańcza letnim popołudniem, aczkolwiek robota z nimi może okazać się męcząca. Sama nie polecam ich do użytkowania na papierze lekko fakturowanym, można się najeździć i zmordować, lekkie muśnięcia są ledwo widoczne. Odpada też planowanie czegoś szczegółowego, za to są świetne dla dzieci (starszych), które chcą poznawać moc kredek dobrej jakości. Nie wiem czy będę w stanie dobrze przekazać Wam tego, co mam na myśli, bo nie chce nikomu ani ich odradzić ani ich polecać na zabój. Sami zobaczcie jak sobie radzą na papierze lekko fakturowanym:


Moje zapędy w portretowaniu kolorem. Nie będę ich stosować do tego never again XD Myślę, że zdjęcie mówi samo za siebie.


Lekkie pociągnięcia na skórze i włosach. Kredka przez to, że ma gruby rysik , który dodatkowo szybko się tępi, wymyka mi się trochę spod kontroli, co mnie irytuje, ale to tylko takie moje małe marudzenie. Powiem tak, warto je mieć w swojej armii artykułów plastycznych, ale po kilku podejściach wiem już, że nie będę z nich namiętnie korzystać, może w szkole, jakieś szybkie projekty, aby nanieść intensywny kolor. Kolejnym wyłapanym przeze mnie defektem mogą być drobinki innych kolorów w danym sztyfcie. Jasna zieleń zaskoczyła mnie dyspozycją pigmentu ciemnej zieleni. Nie lubię takich niespodzianek, szczególnie w jasnych kolorach... Narzekałam na ich zły duet z fakturowanym papierem, ale wspomnę co nieco też o gładkim. Przechodzenie z jednego tonu w drugi też nie jest jakąś czystą przyjemnością, moje odczucie jest takie, że trzeba się trochę bardziej postarać niż przy standardowych kredkach, ale dla chcącego nic trudnego, krycie jakie zapewniają trochę to wynagradza :D Proszę spojrzeć na niedokończony projekt reklamy prasowej:


Pierwsze dwa zdjęcia przedstawiają zaangażowanie i chęci, trzecie zaś... No, lepiej nie brać PROGRESSO do rąk, jeśli chce się coś zrobić "na odwal", efekt będzie żaden. W rzeczywistości wygląda to nieco subtelniej. Chyba popróbuję coś jeszcze z nich wykrzesać, robiąc jakieś interesujące tła do prac o tematyce fantastycznej na przykład, rezultat może być atrakcyjny i zajmujący :) Chce poruszyć już ostatnie kwestie związane z tymi kredkami, które na dobrą sprawę były moimi pierwszymi :D Bardzo podoba mi się to, jak zachowują się pod wpływem gumowania, no, może nie w każdej sytuacji. Świetnie radzi sobie z nimi plastikowa gumka, typowa taniocha prosto z Chin, gorzej traktuje je gumka chlebowa. Wydaje mi się, że są średniej miękkości, nie za miękkie i nie za twarde co jest ich atutem moim zdaniem, za twarde wywołały by u mnie wściekliznę, nie lubię się męczyć rysując. Ich okrągły kształt może powodować wiele złamań, podczas wędrówki kredek po biurku czy czymkolwiek. Na samą myśl łzy żalu mi się cisną do oczu XD Jeżeli masz zamiar je używać regularnie, prawdopodobnie szybko znikną. Obowiązek częstego temperowania, przez spory rysik znacznie w tym "pomoże". To co mnie dziwi przy tym produkcie najbardziej to cena, waha się niesamowicie. W osiedlowych papierniczych dostaniemy je do 4 dych (25 kol.), w Auchanie cena mnie zastrzeliła, kosztowały 25 zł, w tej samej ilości. Więc mam problem z oznaczeniem ich jako tanie lub nie. Empik dwunstkę oferuje za prawie 30 zł, więc co jest grane...? Cena zależy od tego gdzie je znajdziecie. Teraz pora na standardowe zdjęcie kolorów dostępnych w opakowaniu:


Zdjęcie mimo, że było robione aparatem, nie skanowane, dobrze oddaje ich intensywność. Liczby przy nich są numerem koloru. Pod trójką chowa się ciepły odcień bieli jakby kto nie zauważył :D Podpisałam je, być może komuś się spodoba dany kolor, kupi osobno, nie wiem. Myślę, że tu skończę swoje wywody podkreślając kilka wad i zalet:

ZALETY: 
- soczyste barwy
- jakość za stosunkową niską cenę
- świetny produkt na prezent!
- kredki są piękne
- szeroko dostępne
- lekka charakterystyczna woń
- zmazują się pod wpływem gumki

WADY:
- wahające się ceny
- trzeba się nimi napracować
- nie nadają się wszystkich technik rysunkowych
- możliwość szybkiego uszkodzenia

wtorek, 22 stycznia 2013

Czym jest gumka chlebowa?

Witam ponownie, już w nowym roku, po przerwie. Nie będę się jakoś wylewnie tłumaczyć z nieobecności, powiem tylko tyle, że lenistwo w połączeniu ze złym trybem życia dał się we znaki. Hmmm...

Dzisiaj chciałabym wyłamać się z szablonu notek, które tu popełniam. Rozmyślając nad tym jakiś czas, postanowiłam wprowadzić kilka urozmaiceń, no, jak zwał tak zwał XD Chciałabym zacząć coś w stylu nowej "serii" notek, przedstawiając zupełnie początkującym lub po prostu ciekawym osobom artykuły plastyczne, takie mniej znane, jak np. gumka chlebowa, o której sobie zaraz pogadamy :D Mam nadzieję, że się Wam ten pomysł spodoba i na blogu będzie po prostu ciekawiej! ;) Tak więc, zaczynajmy:


Gumka chlebowa (ugniatana) jest środkiem ścierającym, który w odróżnieniu od zwykłej gumki nie ściera rysunku z podłoża a działa na zasadzie przyklejania i wchłaniania cząsteczek materiału rysunkowego. Więc świetnie nadaje się do rozjaśniania partii obrazu i uwypuklania refleksów świetlnych. Przy portretowaniu jest moim zdaniem niezbędna, chcąc nadać większej jasności w jakiś pokryty ołówkiem bądź węglem obszar, dajmy na to policzek, przyciskając takową gumkę do kartki uzyskujemy taki efekt. Można nią też trzeć i nie zostawia szczątek jak robi to zwykła gumka. Co nie znaczy, że się nie zużywa ;) Nową gumkę można z łatwością gnieść i formować ją wedle naszych upodobać i potrzeb.

Po lewej mamy nową, zgniecioną gumkę, po prawej używaną, jest ciemniejsza ze względu na to, że "wchłonęła" grafit ołówka bądź węgiel. Może również się zużyć przestając absorbować już materiał rysunkowy. Będzie wtedy tak "przeciążona", że zamiast zmazywać, sama zacznie pozostawiać ślady. Gumki te mogą też mieć przeróżne kolory, więc niech nikt się nie wystraszy jeśli będzie dostępna taka, ale w neonowym kolorze :D Wracając do aspektu brudzenia się, gumkę chlebową można umyć! Za pomocą wody, mydła czy płynu do naczyń, gnieść ją aż otrzyma się pożądany rezultat ;)

Jaka gumka jest najlepsza? Osobiście wypróbowałam już kilka, ale moim zdaniem najlepiej sprawdziła się ta od Faber-Castell, jakby to ujać... Najlepiej odpowiadała mi jej plastyczność, lepiej reagowała na ciepło palców formując ją i pracując z nią, kiedy inne nie do końca takie były.

Kończąc ten wpis chciałabym jeszcze dodać, że wkrótce pojawi się recenzja kredek PROGRESSO więc odwiedzajcie bloga, lajkujcie go na fejsbuku jeśli macie ochotę być na bieżąco i no... Stay tuned :D


notka powstała w oparciu o angielską wikipedię, z powodu wąskiego zakresu słownictwa